Bardzo wartościową rozmowę odbyłam z doradcą klienta, który przedstawił się jako Bartłomiej – miły, sympatyczny głos młodego człowieka. Zadzwonił do mnie w związku z dobiegającą końca umową na Neostradę i przedstawił w krótkiej rozmowie całą ofertę cenową, zależną od prędkości: 1 MB – 44,47 zł/mies. 2 MB – 54,44 zł/mies. 6 MB – 59,00 zł/mies. Wszystkie ceny brutto, w dodatku 2 pierwsze miesiące gratis a po trzech miesiącach mogę korzystać z ofert obniżkowych, jeśli takowe się pojawia, muszę to kontrolować na stronie internetowej. Z usług TP korzystam od bardzo dawna i nie mam powodu aby się skarżyć, dlatego jedną z ofert przyjęłam jako przedłużenie mojej umowy. Pan Bartłomiej poinformował mnie też o sposobie dostarczenia mi aneksu do umowy za pomocą kuriera, życzył też wszystkiego dobrego, miłego wieczoru i sympatyczna rozmowa zakończyła się. Bardzo starannie dobrane słowa i udzielone wyczerpujące informacje na moje dodatkowe pytania mogą świadczyć jedynie o pełnej wiedzy tego pracownika i kulturze prowadzenia rozmowy. Nie zajął mi zbyt wiele czasu (jakieś chyba 3, może 4 minuty) i sprawę Internetu na kolejne 2 lata mam załatwioną. Na rynku jest wiele konkurencyjnych cenowo ofert ale po co zmieniać coś na co dotąd się nie skarżyłam.
Tego dnia dokonywałam licznych przelewów comiesięcznych zobowiązań i w pewnym momencie przyszło mi na myśl, aby obserwację tego portalu zamieścić. Internet to dzisiaj jedna z podstaw w funkcjonowaniu człowieka, daje szerokie możliwości m. in załatwianie wszelkiego rodzaju spraw płatniczych. Jestem użytkownikiem tego portalu od początku jego istnienia, to już ładnych parę lat, bliskich dekady. Szata graficzna portalu jest aktualizowana co jakiś czas z zachowaniem koloru niebieskiego w przewadze, który jest jakby firmową barwą PKO. Zarządzanie kontem to nic trudnego ani skomplikowanego, każdy kto tylko ma trochę determinacji może tego dokonywać. Obecnie można także wykonywać operacje bankowe za pomocą tzw. Tolkiena. Administratorzy tego portalu „idą” z duchem czasu i współczesności do przodu. Jedyny mankament z którym trudno mi się zgodzić to liczne opłaty za użytkowanie takiego konta internetowego. Nie dość że każdy przelew do innego banku pobierana jest opłata w wysokości 0,50 zł ( pod warunkiem, że jest to zlecenie stałe bo za przelew jednorazowy kwota jest większa) to jeszcze co miesiąc z konta pobierana jest opłata za abonament iPKO 2,00 zł/miesięcznie, prowadzenie rachunku 6,90 zł/miesięcznie, za polecenie przelewu 1,00 zł/przelew, natomiast zlecenie zapłaty 5,00 zł/miesięcznie, ta opłata to istne zdzierstwo, ponadto jeszcze opłata za dostęp do usług internetowych. Moich przelewów wykonuję miesięcznie ok. piętnastu. Jak obliczyłam całość to ok. 30 zł kosztuje mnie fakt, że PKO prowadzi mój rachunek a operacji dokonuję sama. Rocznie ta kwota wzrasta do blisko 400-stu złotych. To bardzo dużo. Inną sprawą jest fakt wygody ale czy za każdą wygodę trzeba tak „słono” płacić. Kiedyś pojawił się problem w czasie operacji bankowej, wysłałam wiadomość za pośrednictwem portalu z konta i już następnego dnia wyjaśnienie nastąpiło. Co sprawności zastrzeżeń mieć nie można.
Ten sklep nie ma szczęścia do moich, choć rzadkich ale jednak wizyt zakupowych, a może to jego normalnie funkcjonujący standard – mało sympatyczni pracownicy, tego dnia były to dwie kobiety ok. czterdziestu lat i niczym nie przypominały ekspedientek jeśli nie patrząc na miejsce za ladą, które zajmowały. Skulone, opatulone – swetry, kamizelki, bluzy, bardziej przypominały przekupki targowe z zamierzchłych czasów niż współczesne sprzedawczynie, żadnego gustownego fartuszka ochronnego, włosy krótkie, z lekka jakby przetłuszczone, siedziały każda na jakimś meblu za ladą. Czas i wiedza handlowa jakby się dla nich zatrzymały gdzieś w dalekiej przeszłości. Gdy weszłam jedna z nich się podniosła, odpowiedziała na moje „dzień dobry’ i podała paczkę papierosów 10,60 zł/opakowanie oraz zapalniczkę 2,50 zł/sztuka, gdy podałam banknot wydała resztę. Co do papierosów cena jest państwowa więc tanio czy drogo rozpamiętywanie nie ma sensu, natomiast zapalniczka to już inna „bajka”, zwykła, nic extra z wyjątkiem ceny. Gdy zapytałam dlaczego taka droga, pani się obruszyła, w takiej cenie u nas są, niesympatyczne spojrzenie, przykry ton głosu i lekceważące wzruszenie ramionami. Złośliwy powiedziałby że nie musiałam kupować. Na ladzie ogrom wyłożonych towarów, głównie słodyczy, lada sprawiała wrażenie bardziej graciarni niż strefy sklepowej, jedynie skrawek może 15 cm szerokości do położenia pieniędzy i podania towaru. Posadzka sklepu czysta i bez zarzutów, nawet nie widać śladów śniegu z butów klientów, a może zwyczajnie klienci rzadko tu zaglądają. Powinnam być zadowolona bo oczekiwanego zakupu dokonałam, jednak wrażenie takie zgoła nijakie zostało.
Grilla wymyśliła sobie moja rodzina (w mikrofali też można) więc do tego sklepu się udałam w nadziei, że mimo soboty kupię jeszcze jakieś mięso i dobrze trafiłam bo łopatka wieprzowa w promocji była 11,99 zł/kg, schab Extra b/k też promocyjnie w cenie 17,99 zł/kg i nawet kurczaki świeże też promocyjnie 5,99 zł/kg. Warto było tu przyjechać, promocji tyle, że zrobiłam większe zakupy niż zamierzałam. Pracownica Agnieszka profesjonalnie z życzliwością do mnie „podeszła” i odkroiła wybrane kawałki mięsa. Ubrana w odzież sklepową – fartuszek bordowy, koszulka kremowa, czepek na głowie, włosy upięte. Na stoisku wszystko uporządkowane – woreczki w jednym miejscu, obok waga. W gablocie chłodniczej też porządek, rodzaje mięs pogrupowane, przy każdym widoczna cena. Wzięłam zakupy i udałam się do kasy. Tu kasjerka Jadwiga, równie miła, sympatyczna i przyjazna jak Agnieszka, reklamówkę standardowo zaproponowała, skasowała zakupy i jeszcze punkty EKO mi wręczyła z racji konkursu sklepowego, do którym w tle nagłośnienia sklepu można usłyszeć zaproszenie. Kiedyś zbierało się na pojemniki szklane z przykrywkami (brałam udział), teraz można na noże. Punkty wzięłam dla koleżanki, noże jako nagroda jakoś mnie nie przekonały, choć tego typu zabawy lubię, tym bardziej że jest to przy okazji zakupów.
Ostatnio dosyć często wstępuję na ta stację CPN-u Orlen, głównie za sprawą mroźnej aury zimowej aby zaopatrzyć się w gorącą kawę na drogę do kubka termicznego. Obszar stacji ulokowany jest na wzgórzu przy drodze wjazdowej, prowadzącej do Opola. Dość rozległy teren był odśnieżony i zabezpieczony przed ślizgawicą nawierzchni aby kierowcy mogli bezpiecznie wjechać i odjechać. Zaledwie jednego klienta tego poranka zastałam tutaj, tankował paliwo do swojego auta. Zatrzymałam się na jednym z wolnych miejsc parkingowych, białe linie wyznaczające były widoczne. W sklepiku ciepło, czysto, jasno i wystarczająca ilość przestrzeni do przemieszczania się, jeśli jakiś klient miałby ochotę kupić któryś z artykułów na regałach, paletach lub stojakach umieszczonych – słodycze, prasa, zabawki czy akcesoria samochodowe. Podeszłam najpierw do automatu kawowego wiedziona wzrokiem dwóch pracowników, którzy po wejściu z uśmiechem na twarzach mnie przywitali, umieściłam kubek pod wlewem, włączyłam czarną kawę aby się już uzupełniała i podeszłam do stanowiska kasowego. Wysoka pracownica Beata zaproponowała ciastko do kawy, miła i sympatyczna kobieta w eleganckiej bluzeczce, skasowała kawę (duża) 7,49 zł/420 ml, poinformowała o doliczonych 200 punktach i mogłam odebrać moją kawę z automatu. Gdy kierowałam się do drzwi pani Beata podziękowała za wizytę a jej kolega, też pracownik Tomek życzył mi szerokiej drogi. Miło, sprawnie, bardzo szybko, mniej niż 5 minut wizyty.
Już parkując przed sklepem można było się domyślić, ze klientów, mimo późnej pory zbliżającej czas zamknięcia będzie wielu a po wejściu do środka, na wprost drzwi wszystkie cztery kasy starały się uporać z obsługa licznej grupy klientów. Pracownice na kasach ubrane w bluzki zielono niebieskie, ozdobione znaczkiem firmowym uśmiechały się do klientów, ich miny nie zdradzały ani „kropli” niezadowolenia z nawału pracy jaki w tym momencie się stworzył. Ilość klientów jaka tutaj była można było też wnioskować po ilości nanoszonego śniegu, który już stopniał na posadzce i tworzył pewien nieład, jednak trudno iść za każdym klientem i ścierać ślady jakie zostawiają jego buty. Na półkach ład i porządek, w koszach też, artykuły poukładane, przy nich widoczne ceny, wiele z nich godna uwagi i zakupu danego towaru, ot choćby np. cukier 3,69 zł/kg to cena nie niska jednak najniższa na tle innych placówek np. EKO; mąka tortowa 1,49 zł/kg, z tą cena inne placówki nawet nie próbują konkurować; jajka, nawet duże w tej partii palety były 3,99 zł/10 sztuk; w promocji słoiczki z miodem 400 g i drugi 1000 g w cenie 8,59 zł/mniejszy słoik i 14,99 zł/większy słoik. Potrzebowałam herbatę Erl grey, były dwa rodzaje, dwóch różnych producentów - 2,99 zł/opakowanie i 5,99 zł/opakowanie. Mogłam sobie wybrać. Gdy już się uporałam z potrzebnymi mi artykułami, kolejki przy kasach się rozluźniły więc do jednej z nich stanęłam. Pracownica Jolanta, drobnej budowy blondynka sprawnie wykonała swoje czynności, zapraszając na ponowne zakupy.
Pomijają inne placówki kwiaciarniane tutaj udałam się po bukiet z okazji urodzin teścia bo wiele razy przekonałam się już, że ta placówka oferuje zawsze ten asortyment w cenach konkurencyjnych względem innych. Ten sklep a raczej punkt handlowy zlokalizowany jest w części holu dawnego dworca PKP. Oferują przeróżny asortyment – kwiaty naturalne i sztuczne, cięte i w doniczkach, znicze, wiązanki okolicznościowe, słodycze, napoje, niektóre kosmetyki, warzywa, owoce, zabawki, niektóre artykuły do dekoracji mieszkań itd. Czy wszystkie ceny są konkurencyjne, tego jednoznacznie stwierdzić nie mogę bo wszystkiego jeszcze nie kupowałam. Tego dnia potrzebowałam ładny bukiet. Duży wybór gotowych wiązanek był przygotowany, ładnie poustawiane na posadzce, każdy bukiet w oddzielnym wazonie, wszystko widoczne i ładnie się prezentujące. Bukiety z róż, tulipanów, margerytek i anturium, wszystkie w zróżnicowanych kolorach w ilości od jednej sztuki do pięciu. Ceny też zróżnicowane, bukiety 20 i 25 zł/sztuka, pojedyncze róże 8 zł/sztuka. Nie mogę powiedzieć, że to bardzo tanio jednak jak się okazało w rozmowie z pracownicą, ceny wzrosły od dziś w związku z nadchodzącymi Walentynkami. Trudno, tak to jest, że bardziej popularne imieniny czy święta, nazwę je „kwiatowe” to „żniwo” dla kwiaciarzy. Wybrałam bukiet z róż i zapłaciłam 25 zł. Dwie niewysokie ok. 155 cm, dziewczyny tu obsługiwały, miłe, sympatyczne, uśmiechnięte. Szybko, sprawnie i z dorodnymi, świeżymi różami mogłam opuścić to miejsce.
Lubię wizytę na stacji gdy nie musze sama tankować mojego samochodu tak jak to się zdarzyło podczas tej wizyty. Dwa rzędy dystrybutorów, 5 stanowisk do tankowania ON, PB i LPG, zajęłam miejsce w kolejce do stanowiska nr 2 jako drugi klient bo tak się złożyło, że do każdego jakieś pojazdy stały. Podjazd stacji odśnieżony i piaskiem zabezpieczony przed poślizgiem. Młody, wysoki pracownik, ciepło odziany w spodnie, kurtkę, czapkę i rękawice (każdy rodzaj odzieży znaczkiem orlenowskim oznaczony) już czekał gdy podjeżdżałam, zanim wysiadłam wlew do baku był już przygotowany na przyjęcie paliwa. Dla pani benzyna? – upewnił się pracownik; Tak 20 litrów Eurosuper poproszę – odrzekłam; Płyn do spryskiwacza proponuję – mówi dalej tankując już moje auto; Dziękuję – odparłam z uśmiechem i udałam się do kasy umieszczonej w sklepiku. Dwie niewysokie korpulentne dziewczyny tego dnia obsługiwały, jedna ciemne włosy, druga blond, obie miały krótko obcięte fryzury męskie, obie w okularach i ubrane w koszule popielate a na nich sweterki czerwone. Podeszłam do drugiej kasy bo przy pierwszej klient był, musiałam chwilę poczekać aż pracownik podjazdu skończy uzupełnianie baku mojego samochodu, w międzyczasie pracownica Beata płyn do spryskiwacza mi zaproponowała za co ponownie podziękowałam. Po chwili mogłam zapłacić, punkty Vitay pani Beata sama mi uzupełniła na kartę punktową w ilości 120. na konec obsługi podziękowała i szerokiej drogi mi życzyła.
Bardzo krótka poranna i w zasadzie chyba nietypowa wizyta w tym sklepie jak i dokonany zakup – tylko papierosy. Parking przysklepowy odśnieżony, widać pracownicy już w nocy o komfort parkowania klientów zadbali. Po prawej stronie wejścia do sklepu w boksie wózki zakupowe ustawione jeden w drugim, na wprost wejścia przed bramką przejściową słupek koszyczków też jeden w drugim. Moje zakupy, właściwie mój zakup nie wymagał wchodzenia na sklep więc moje kroki skierowałam wprost do stoiska monopolowego usytuowanego na lewo od wejścia. Kasjer-sprzedawca Jolanta (ciemne, krótkie włosy, czerwona koszulka z krótkim rękawkami spod których długie białe wystawały, identyfikator) z uśmiechem na twarzy „dzień dobry” odpowiedziała, poprosiłam o papierosy Red White 10,60 zł/paczka 21 sztuk, podałam kartę płatniczą i jak się okazało była to pierwsza karta tego dnia, nic dziwnego sklep przed chwilą został otworzony. Stanowisko pracy uporządkowane, żadnych zbędnych rzeczy nie było.W trakcie oczekiwania na „rozruch” terminala parę sympatycznych zdań wymieniłyśmy, na koniec obsługi „miłego dnia” usłyszałam.
Właśnie z zakupów wracałam, jadąc za białym samochodem firmy kurierskiej DPD (czarno czerwony napis na samochodzie dostawczym), przez chwilę nawet pomyślałam, że to może do mnie jedzie kurier z paczką lecz wg czasu z sma-a było to jeszcze za wcześnie, dopiero za jakieś pół godziny powinien przyjechać. Jak się po chwili okazało była to moja przesyłka bo samochód DPD wjechał właśnie w rejon mojego zamieszkania i zaparkował w pobliżu mojej klatki wejściowej. Zaparkowałam obok i wysiadając zagadnęłam pana: Pan chyba do mnie; to zależy czy nazywa się pani …; tak to ja, tylko spodziewałam się pana trochę później; przewoźnik spojrzał na swoje zapiski, potem na zegarek i trochę zmieszany, lekko zdezorientowany powiedział – faktycznie, za jakieś 25 minut, to można powiedzieć, że miałem szczęście; no nie da się ukryć – odparłam; ja bardzo panią przepraszam, że tak wyszło – zaczął się tłumaczyć; proszę nie przepraszać, gdyby pan nie dojechał to co innego – kontynuowałam. Podpisałam dokumenty odbioru, pracownik nawet zaoferował mi zaniesienie paczki do mieszkania widząc torbę z zakupami, którą zdążyłam już wyjąć z samochodu, jednak podziękowałam mu za pomoc. Grzeczny, uprzejmy i życzliwy człowiek, stosunkowo młody mężczyzna (ok. 25-30 lat), bardzo wysoki, w ciemnych spodniach, kurtce firmowej w kolorach czerwono czarnych, słuchawka w uchu, krótko obcięte ciemne włosy i mocne rysy twarzy. Jakieś 2-3 minuty i sprawa została załatwiona, paczkę odebrałam a kurier pojechał dalej.
Na obsłudze klienta musiałam załatwić pewną sprawę związaną z moim kontem rachunkiem oszczędnościowo-rozliczeniowym i wizyta w placówce była nieuchronna. Zewnętrznie widać drobne zmiany w wizualizacji budynku, powoli zmierza to miejsce ku nowoczesności. Ładny szeroki, niebieski pas neonowy na oknami wysokiego parteru, ciągnie się wzdłuż całego budynku, na nim nazwa banku i znak firmowy – skarbonka. W oszklonej strefie wejścia kolejka trzech osób do bankomatu. Po prawej stronie od wejścia trzy ciemne biurka, za nimi przed monitorami pracujące panie, każda zadbana w białej bluzeczce. Moje kroki skierowałam na lewo do głównej hali obsługi, do dwóch urzędujących kas spory „ogonek” oczekujących klientów – 12 osób, jednak mnie to nie dotyczyło więc czepiać się nie mam prawa. Ja podeszłam do jednej z dwóch pracownic po prawej stronie przy zabudowanej, długiej jakby ladzie, na niej czysto, dostępne ulotki reklamowe. Brak tu jednak nowoczesności wystroju i wizualizacji. Posadzka znak czasu użytkowania zdradza – popękana z widocznie startą powierzchnią, czysto, porządek ale oka dawno „zapomniały” co to jest czystość, nawet ciemne pajęczyny w kącikach widoczne, stare drewniane futryny też ozdobą raczej nie są. Obsługiwała mnie starsza, zadbana pani Krystyna. Gdy powiedziałam z jaką sprawa przychodzę od razu udzieliła mi w pełni wyczerpujących informacji, doradziła, pełna kompetencja i profesjonalizm zajmowanego stanowiska. Wypełniam odpowiednie formularze, podpisałam i mogłam opuścić bank, nie ponosząc żadnych kosztów tej obsługi, nawet czas jej wykonania okazał się niemal błyskawiczny. Co do obsługi zastrzeżeń nie mam, jedyne co mojej sympatii nie budzi to wygląd wnętrza. Powinno się tu dużo zmienić.
Dziękujemy za zgłoszenie. Z każdej opinii i oceny wyciągniemy wnioski, aby poprawiać jakość obsługi Klientów.
Żeby zmniejszyć ratę...
Żeby zmniejszyć ratę mojego kredytu udałam się do tej placówki bankowej. Mały, przytulny lokal, dwa nowoczesne stanowiska pracy z blatami w kształcie półkolistym, żadnych kantów, rogów czy ostrych zakończeń, na wprost wejścia stolik na jednej nóżce w kształcie jakby śmigła z zaokrąglonymi zakończeniami, po lewej stronie przy wejściu krzesełka dla ewentualnych oczekujących. Dwoje młodych pracowników – drobna kobieta i niewysoki mężczyzna, bardzo sympatyczni i przyjaźni, uśmiechnięci, każdy elegancko ubrany – ciemne garsonka i garnitur, do tego białe bluzeczki. Pracownica Marta zajęła się moją obsługą, sprawdziła historię kredytową i przedstawiła oferty. Wyczerpująco i dokładnie objaśniła propozycje. Zdecydowałam się na jedno z rozwiązań. Bardzo profesjonalna i sprawna obsługa, uzupełniona luźną, nie zobowiązującą, ogólną rozmową, która w żaden sposób nie zakłóciła podstawowych czynności. Taka ciepła, miła i przyjazna atmosfera. Krótki pobyt w tej placówce to udana wizyta, jak mniemam dla obu stron, sprawa załatwiona. Profesjonalizm w podejściu do klienta na „całej linii”.
Tłok i przepełnienie samochodów panowało tego dnia na tej stacji, mimo sporej powierzchni, samochodu nie bardzo miałam gdzie zaparkować. Widok przypominał jakby coś w rodzaju ‘godziny szczytu”, trudno to się zdarza. Choć ja tylko w celu skorzystania z toalety, jednak na jakieś miejsce musiałam poczekać. Tak stojąc na wjeździe przyglądałam się pracy pracownika podjazdu. Młody wysoki mężczyzna ubrany w kolory firmowe Orlenu czerwono popielate - w czapce, kurtce i spodniach zimowych, uwijał się między samochodami sprawnie, gdy nie było auta do tankowania gazu, pomagał innym kierowcom, zwłaszcza panie wyręczał w tankowaniu. Duży baner przy wjeździe informował o aktualnych cenach paliwa, ja zwykle patrzę na Eurosuper, tego dnia 5,59 zł/litr było, to dużo, jednak tankować trzeba. Miał co robić bo zdecydowanie większość kierowców do dystrybutorów stała, pięć stanowisk do tankowania jakby niewydolnych tego dnia było. Gdy tylko kierowca parkujący obok myjni po prawej stronie wjazdu zwolnił miejsce, natychmiast je zajęłam i udałam się do toalety ulokowanej na wprost wejścia do sklepu na przeciwległej ścianie. Tu czysto, pachnąco i świeżość można było wyczuć w powietrzu. Sprawne urządzenia, dostępny papier toaletowy i ręczniki papierowe w kolorze zieleni, bieżąca woda zimna i ciepła. Przy drzwiach karta kontroli czystości uzupełniona na bieżąco, wynika z jej zapisów, że jest co godzinę sprawdzana. W sklepie regał środkowy z artykułami do sprzedaży, do dwóch stanowisk kasowych nie małe kolejki, jednak dziś ich uczestnikiem nie byłam, „rzutem” oka widziałam uśmiechy na twarzach dwóch pracowników dokonujących obsługi, dwie dziewczyny w firmowych popielatych koszulach i bezrękawnikach w kolorze czerwonym ze znaczkiem Orlenu po lewej stronie i przypiętymi identyfikatorami. Bezpośredniej obsługi nie doświadczyłam jako tako ale widząc obsługę innych klientów, nie widzę potrzeby czepiania się.
W tym portalu od dawna mam swoje konto użytkownika na którym mogę mieć pełną kontrolę jako wieloletni uczestnik programów organizowanych przez koncern paliwowy Orlen – Vitay, aktualnie to się nazywa Super Vitay. Zaglądając wczoraj na to konto zauważyłam brak 500 należnych mi punktów z tzw. kategorii - Promocja Super Vitay. Nie zwlekając skontaktowałam się za pośrednictwem portalu z działem wiadomości wpisując treść, następnie wpisałam podany poniżej kod dostępu i wysłałam informację o tym braku. Dziś, gdy znów zalogowałam się do portalu już była odpowiedź, na wstępie podziękowano mi za kontakt i wyjaśniono, że dodatkowe punkty za poprzedni miesiąc pojawiają do 15-go następnego miesiąca. Ta informacja była dla mnie wystarczająca choć brakujące punkty były właśnie widoczne. Szybka reakcja, szybka odpowiedź i klient ( w tym przypadku ja) jest usatysfakcjonowany. Na dobrą sprawę mogli zwlekać z odpowiedzią jeszcze kilka dni ale zareagowali od razu. To lubię. Na tym portalu w koncie użytkownika, oprócz kontrolowania punktów można także zapoznać się z nowościami, nagrodami za zebrane punkty Vitay, brać udział w konkursach, zamawiać nagrody a także otrzymuje się informacje o tzw. promocjach tylko dla ciebie czyli konkretnego uzytkownika. Obsługa portalu jest bajecznie prosta, nawet laik internetowy „znajdzie się” tu bez problemu. Każda wyświetlana informacja jest jasna i czytelna. Od wielu lat jestem użytkownikiem (od momentu powstanie programu Vitay) i nie mam zastrzeżeń, póki co.
Zamierzałam na obiad łazanki zrobić więc w drodze z pracy wstąpiłam do tego sklepu bo wybór makaronów tu spory, kartą płatniczą można sfinalizować zakupy, no i czasem kupić coś okazyjnie bo promocji w tej placówce nie brakuje, no i obsługa, która z powodzeniem (myślę) może startować np. w jakimś konkursie na wzorzec sprzedawcy (to taki mój dodatek-wymysł). Każdy zawsze uśmiechnięty, miły dla klientów, kulturalnie się odnoszą no i zawsze na koniec miłe życzenie kierują do obsłużonego już klienta. Wygląd ich też jest nienaganny, pomijając odzież firmową która zawsze jest czysta, każdy zadbany, włosy ułożone u kobiet-pracowników, mężczyźni krótko obcięte. Makarony znajdują się w tym sklepie na regale obok owoców, znalazłam oczekiwany kształt – makaron typowo łazankowy 4,79 zł/opakowanie 500 g (cena bez zarzutu). Do stoiska z owocami podeszła pracownica, która przywitała mnie „dzień dobry” i nie byłoby nic w tym dziwnego gdybym ją znała, ja widziałam ją po raz pierwszy, być może nowa, być może nie miałam szczęścia ja dotąd spotkać. Z drugiej jednak strony nie powinno mnie to dziwić, każda uprzejmość, każdy miły gest czy słowo powodują, że klient podświadomie kojarzy placówkę pozytywnie. Gdy wzięłam już makaron do koszyka udałam się po chleb polski, był jeszcze letni, lekko zrumieniony, każdy zapakowany w torebkę papierową z napisem sklepowym. Chleb nadal w cenie promocyjnej 0,99 zł/bochenek 0,5 kg. To się chwali, chleb to podstawa i nikomu nie powinno go braknąć, myślę że w tej cenie każdy, nawet ten kto ma bardzo ograniczone możliwości finansowe z zadowoleniem się tu zaopatrzy. Do kasy stanęłam jako trzeci klient więc szybko poszło. Pracownica standardowo mile obsłużyła każdego stojącego.
Będąc w Brzegu i nie odwiedzić Centrali Rybnej to więcej niż grzech, zwłaszcza że mój mąż wręcz przepada za ryba smażoną w tej placówce. W momencie gdy tu byłam zbyt wielkiego wyboru w asortymencie nie było bo akurat trwało dosmażanie, jednak dla mnie był on w pełni wystarczający i zaspakajał cel i potrzebę mojej wizyty. Panierowane filety z ryby zwanej Brosną były w pełni zadawalające, jedynie cena 47,00 zł/kg to co by nie powiedzieć, prawie „zwala” z nóg ale z drugiej strony jakość przyrządzenia, chyba nie ma równej sobie i dlatego można „przymknąć” oko na koszt. Patrząc z innego aspektu – dobre musi kosztować. Poprosiłam o trzy kawałki na wynos, starsza, sympatyczna pani z uśmiechem na twarzy spełniła moja prośbę, na tackach papierowych położyła za pomocą szpatułki wybrane przeze mnie kawałki, zważyła, przykryła porcje drugą tacką, włożyła do woreczków, potem wszystko do reklamówki, zapłaciłam, życzyła mi smacznego, podziękowała za zakupy i jeszcze „miłego dnia” na odchodne usłyszałam. Ten lokal przystosowany jest też do spożycia na miejscu – stoliki, krzesełka, serwetki, zestawy przypraw, czysto i schludnie. Całości wyglądu dopełniają duże, zielone, nie-kwitnące rośliny doniczkowe. Pomieszczenie bardzo dobrze oświetlone. Pracownica w niebieskim fartuszku z białymi wykończeniami, krótkie blond włosy, okulary i daleko posunięte przychylność i sympatia w zachowaniu dla klientów.
Choć chleb już jakiś czas temu przestałam tu kupować to nie oznacza, że po inne artykuły się tu nie zjawię. Tego dnia udałam się tutaj po pyzy z mięsem bo kiedyś od koleżanki dowiedziałam się, że ten sklep ma dobrego dostawcę z tym asortymentem i cena jest też bardzo przystępna, a że późno wróciłam i pomysłu na szybki obiad mi zabrakło, uznałam za sensowne zakupienie tych pyz. Cena 10,50 zł/kg warta i godna uwagi, jak później w domu się okazało jakość też bez zarzutów. Dwie pracownice tutaj obsługiwały w bordowych gustownych fartuszkach ochronnych z czarnymi wykończeniami i muszę przyznać znacznie lepiej się prezentowały niż wtedy gdy ostatnio tu byłam. Obie miłe i uśmiechnięte, jedna zapytała ile sztuk bym sobie życzyła, gdy włożyła do woreczka, zapytała – czy tyle pani wystarczy, poprosiłam jeszcze o 5 sztuk, usłyszałam – proszę bardzo. Nałożyła mi pyzy do woreczka w rękawiczce – jednorazówce, która potem do kosza wyrzuciła. Czystość i higiena na pierwszym miejscu, takie zachowanie na kliencie robi pozytywne wrażenie. W sklepie porządek na posadzce mimo iż na dworze pogoda zimowa i śnieg na butach nosi się wszędzie, jednak tutaj tego nie widziałam. Dwie kasy były do obsługi dostępne mimo iż klientów niewielu było – jeden pan płacił, dwie panie na sklepie między półkami zaopatrywały się. Jakieś 5 minut tutaj byłam i w życzliwie przyjaznej atmosferze zostałam obsłużona.
Po dwa artykuły tutaj wstąpiłam: chleb polski 0,99 zł/bochenek 0,5 kg (nadal trwająca promocja) i wodę niegazowaną Turniczankę 0,85 zł/2 litry, dziś już dostępną i w dobrej cenie choć bez promocji. Aby nabyć te artykuły musiałam przemierzyć cały sklep. Miejsca dużo, przestronność zakupów zapewniona, wszędzie czysto i porządek – na posadzce, na regałach i w koszu z artykułami przemysłowymi. Widoczne liczne promocje oznaczone metkami w kolorze żółtym, wśród nich karmy dla zwierząt – suche i w konserwach, pakowane w różnych ilościach od kilkudekowych do kilkukilogramowych, chusteczki nawilżone 6,99 zł/opakowanie 72 sztuk, soczki dla dzieci w butelkach 300 ml 1,19 zł/sztuka. Tego dnia na promocji też było ciasto „krówkowe” 17,99 zł/kg, warto było wziąć do kawy i ku uciesze dzieci-łasuchów. Kasjer – sprzedawca Beata, kobieta w średnim wieku ok. 35 lat, z lekka przy tuszy, blond farbowane, upięte włosy – loki, przyjemna w rozmowie, sympatyczna, makijaż twarzowy, czyste dłonie, krótkie paznokcie, słowem zadbana i uśmiechnięta. Odkroiła mi kawałek ciasta promocyjnego na życzenie, skasowała zakupy, zaproponowała reklamówkę i na zakończenie obsługi miłego popołudnia zyczyła, jak to w zwyczaju pracowników tej sieci jest.
To sklep firmowy tego przedsiębiorstwa spożywczego w którym można kupić artykuły nabiałowe tego producenta sprzedawane poza tzw. wyborem, tzn. jeśli np. maszyna na produkcji okleiła jogurt denkiem z inną zawartością czyli zamiast o smaku truskawkowym naklejony został jagodowy. Wtedy takie artykuły można kupić o wiele taniej niż w sklepach – pośrednikach zbytu. Sklepik jest niewielki więc ochroniarz (napis na odzieży), niewysoki, dość krępy mężczyzna pilnował aby wewnątrz nie było więcej niż dziesięciu klientów, pozostali czekali na zewnątrz i gdy wychodził jakiś klient w to miejsce do sklepu mógł wejść kolejny. Czas oczekiwania nie był długi bo rotacja następowała bardzo szybko. Mój czas całkowity pobytu (łącznie z oczekiwaniem) to zaledwie 10-15 minut. Artykuły w sklepie umieszczone dookoła przy ścianach i na palecie ustawionej po środku (serki – homogenizowane i tzw. wiejskie, jogurty, galaretki, puddingi, śmietany, kefiry). Ceny tak niskie, że zgrzewkami za niewielkie pieniądze można kupować. Tego dnia były m. In. serki typu Mozarella, tu zwany Zottatella 0,50 zł/125 g (wręcz taniocha), Jogobella Regularis 1,00 zł/200 g (smak opakowania mógł nie odpowiadać smakowi zawartości – informacja pracownika, mimo to super cena), serki wiejskie 1,79 zł/opakowanie, jogurty naturalne 1,20 zł/370 g (tylko brać). Pracownice w białych fartuszkach płóciennych i w czepkach na głowie, trzy tego dnia obsługiwały, każda miła, sympatyczna, uśmiechnięta, chętnie odpowiadały na ewentualne pytania klientów. Obsługa sprawna, bez zakłóceń wspierana baczną uwaga ochroniarza.
To niewielka stacja przy trasie wylotowej z Opola w kierunku Niemodlina. Mimo breji śniegowej na drogach podjazd stacji uporządkowany i powierzchnia jego zabezpieczona przed ślizgawicą. Widać było pracownika podjazdu zajętego uprzątającego ciągle padający śnieg. Ubrany w ciepły kombinezon i kurtkę w kolorach orlenowskich, czapkę na głowie i obuwie zimowe. Dwa samochody przy dystrybutorach tankowane były, ja natomiast podjechałam jak najbliżej drzwi bo jedynie chciałam Hot Dogiem „oszukać” głód i skorzystać z toalety. W sklepiku stacji ciepło, czysto na posadzce i jasno, jeden regał środkowy z artykułami spożywczymi (napoje, słodycze). Zamówiłam Hot Doga przy jednym z dwóch czynnych stanowisk kasowych u pracownicy Patrycji (młody mężczyzna był przy drugim stanowisku), zapłaciłam 4,49 zł, pani Paulina sama doliczyła mi 100 punktów do karty Vitay. Zanim skasowała tego Hot Doga zapytała z czym bym sobie życzyła: kabanos, chili czy parówka, zaproponowała też w zestawie z gorącym napojem lub pepsi. W trakcie gdy pani Patrycja zajęta była moją obsługą, drugi pracownik zajął się przygotowaniem mojego Hot Doga bo akurat w sklepiku nie było innego klienta. Wykorzystując czas oczekiwania na przygotowanie mojego zamówienia udałam się do toalety zlokalizowanej w drugim końcu. Tu też wszystko bez zarzutów było: miły aromat pomieszczenia, taki kwiatowy, wszędzie czysto, urządzenia sprawne, papier toaletowy i ręczniki jednorazowe dostępne. Gdy wyszłam w sklepiku było już trzech klientów, moje zamówienie było gotowe. Gdy je odbierałam życzono mi smacznego.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.